Mały Książe powiedział "Ludzie maja zbyt mało czasu aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynu z przyjaciółmi więc ludzie nie mają przyjaciół.” I wiecie co ? Miał rację.
Teoretycznie mamy teraz mnóstwo
sposobów, aby podtrzymywać znajomości, przyjaźnie, kontakty z rodziną. Żeby
dzielić się z bliskim swoim życiem. Facebook, instagram, skype, telefon. Te
wszystkie pomoce niesamowicie ułatwiają nam kontakt. Przykładowo możemy od razu
po wylądowaniu w innym kraju wysłać wiadomość do bliskich, że wszystko jest OK.
I to jest super.
Jest jednak jedno, jakże ważne ALE. To
wszystko może nas rozleniwić do tego stopnia, że przestaniemy troszczyć się o
kontakty w realu. Łatwiej jest przecież wysłać wiadomość z życzeniami z okazji
urodzin niż złożyć te życzenia osobiście. Łatwiej jest napisać do chorej
koleżanki krótkie „zdrowiej” niż wsiąść w tramwaj i jechać do niej na drugi
koniec miasta. I można sobie pomyśleć, że wychodzi na to samo. Przecież
pamiętaliśmy, podtrzymaliśmy kontakt, wspieramy. Guzik prawda. Nic nie jest w
stanie zastąpić realnego kontaktu z drugim człowiekiem i przykre jest to, że na
co dzień, zajęci tysiącem spraw „na wczoraj” o tym zapominamy. Wydaje się nam,
że w ten sposób oszczędzamy czas, który możemy poświęcić na rozwijanie swoich
pasji, swojej działalności i inne życiowe cele. I jasne, to jest super, że
chcemy być lepsi, mądrzejsi itd. Ale dzisiejsze społeczeństwo chyba zapomniało,
że nie da się żyć w pojedynkę. Że najważniejszą wartością jaka liczy się w
życiu są inni ludzie.
Dlaczego w ogóle potrzebujemy innych
ludzi? Bo nie da się żyć samemu. Po prostu
się nie da. Okej, może jest to możliwe, ale na pewno nie jest fajne. Nawet
introwertycy nie są w stanie żyć całkowicie w pojedynkę. Powiecie teraz, że
taaa akurat, oczywiście że tak można i jest fajne, jakie ja bzdury wygaduję.
Oczywiście, że można, oczywiście, że może się to wydawać w jakimś stopniu
wugodne. Aczkolwiek przeprowadzono ostatnio mnóstwo badań, że poczucie
przynależności do jakiejś wspólnoty, że życie w społeczeństwie działa bardzo
korzystnie na nasze zdrowie. Mniej chorujemy, mamy więcej energii, a nawet
dłużej żyjemy. No i mamy oczywiście ciekawsze życie.
Kiedyś w bardzo zamierzchłych czasach,
kiedy po ziemi spacerowały dinozaury, a obok nich żyli nasi dziadkowie
społeczeństwo żyło po prostu razem. Dzieciaki zbierały się z kilku sąsiednich
domów i razem bawiły, gdy ktoś wybierał się na zakupy do miasta albo i nawet po prostu wychodził z domu po cokolwiek, po
drodze załatwiał sprawy innym sąsiadom. Nie było problemów z kim można zostawić
dziecko gdy była taka potrzeba, gdy czegoś zabrakło nie trzeba było od razu
wsiadać na konia i pędzić to zakupić bo nawet pewnie nie było takiej
możliwości. Również korzystało się z pomocy sąsiada. A gdy przyszedł czas
imprezy czy ludzie zamykali się każdy w swoim domu, i stronili od innych lub
też dzwonili na policję, że jest za głośno ? Zapewne nie, bo po prostu bawili
się razem. To było naturalne.
Ciężko jest dzisiaj sobie wyobrazić, że
to wszystko w ogóle było możliwe. Brzmi to jak takie trochę z innej epoki. Ale
tak było. I zgadza się, nie ma opcji, że takie sytuacje powrócą i staną się
codziennością. No way. Ale może można jednak trochę postarać się wkupić w
społeczeństwo, w którym żyjemy?
Wiadomo najłatwiej jest to zrobić na
wsiach, gdzie ludzie znają się zdecydowanie lepiej, gdzie zazwyczaj większość
jest ze sobą mniej lub bardziej spokrewniona. Ale czy w mieście takie sytuacje
nie są możliwe? Oczywiście, że są. I nie mówię tutaj już stricte o sąsiadach,
bo to nie zawsze jest wykonalne, choć można próbować. Mówię o tych relacjach,
które sami stwarzamy i może gdzieś po drodze się nam one zagubiły lub też
sprowadziły do pisania okolicznościowych wiadomości. Czy nie przyjemnym
uczuciem byłoby gdyby przyjaciółka wpadła do nas ot tak bez zapowiedzi? Po
prostu zapukała do drzwi, zapytała co robimy, a my właśnie robimy obiad, no to
siada z nami i nam pomaga. Przy tym sobie troszkę plotkujemy i jest super
zabawa.
No ok, wszystko fajnie, ale co jeśli
akurat musimy gdzieś wyjść/nie mamy ochoty/ i inne wymówki? Myślę, że wszystkie
tego typu rozważania są jak najbardziej na miejscu i normalne, i jednocześnie
uważam, że można je bardzo szybko rozwiać. To zależy od nas i naszych relacji.
I oczywiście od tego jakie mamy granice w kontaktach z innymi. Choć te, uwierzcie
mi na słowo, mamy bardziej elastyczne niż się nam wydaje.
Nie musimy od razu wprowadzać
drastycznych zmian do naszego życia. Może na początek wystarczy komuś bliskiemu
zaproponować spotkanie zamiast pogawędki na Messengerze? Może warto odwiedzić najbliższą
rodzinę z którą widujemy się dwa razy do roku? Czy choćby zagadać do sąsiada z
balkonu obok, jakie mamy upały? I nie zrażać się ociąganiem innych, ale po
prostu spróbować.
„Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest
świadomość posiadania przyjaciela.”- ponownie słowa Małego Księcia. Podobno
ludzie na łożu śmierci najbardziej żałują tego, że nie troszczyli się o relacje
z bliskimi. Raczej nikt nie żałuje tego, że nie był posiadaczem najnowszego
modelu audii, czy nie odbył podróży do Tajlandii. Żałuje się braku czasu dla
innych ludzi. Więc może zacznijmy od dziś żyć tak, żeby tego, nie żałować?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz